Ari - 2009-08-12 19:33:24

Zazwyczaj wielkie przygody zaczynają się od wielkich słów, poważnych zdarzeń, a nade wszystko zaczynają się od potężnej burzy. To bowiem dodaje całej opowieści patosu, ale i posmaku grozy. Tym razem jednak słońce było wysoko obdarzając gorącymi promieniami Olgrion - stolicę elfią, w której ta pradawna rasa od wieków dominowała wśród innych. Minęło wiele czasu od wojny, w czasie której orki spustoszyły wiekowe mury - już tylko nieliczni pamiętali te straszne czasy, młodzi rozkoszowali się pięknem i zbytkiem tegoż miasta - stolicy kultury i nauki, które nie bacząc na władania kolejnych wcieleń Katana powracało do swego dawnego nurtu uniwersyteckiego. Zajęło mu to co prawda bagatela 3 tysiące lat, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły?


Za portem, we wschodniej części miasta znajdowała się otoczona wysokim murem posiadłość. U szczytu bramy witała wszystkich pięciolistna róża - symbol bogini płodności i natury Arianny. Wysoki dom, rozległe ogrody i niewielki kawałek lasu wewnątrz tych murów nie był jednak terenem świątynnym, a inicjatywą elfich kapłanów bogini, którzy zapragnęli przyjąć pod swą opiekę dziewczynki tych rodziców, którzy nie mieli czasu się nimi zajmować, a którym zależało na dobrej edykacji. I tak z biedniejszych rodzin młode niewiasty trafiały do kuchni i ogrodów, nieco bogatsze zaś zajmowały się poszerzaniem wiedzy, choć i te w myśl bóstwa spędzały sporo czasu wśród zagonków.

Tak to się stało, że paręnaście lat wcześniej w bramu ów szkoły trafiły dwie dzieweczki z zamożnej kupieckiej rodziny. Traf chciał, ze już po roku statek z rodzicami zatonął, a one pozostały na łasce i niełasce swych opiekunów. Jedna z nich uciekła pół roku później, ciągnęło ją bowiem na morze i nie potrafiła usiedzieć wśród głupich roślinek. Druga natomiast pozostała i z pieniędzy jakie były przeznaczone na obie dziewczynki czerpała wiedzę - nauczyciele postanowili bowiem, że będzie dalej się uczyć mimo braku stałego dopływu gotówki.

Ale teraz... teraz słońce świeci, miedziane płatki witają każdego kto chce zajrzeć do szkół dla panien i żegnają tych co to ją właśnie opuszczają. I stało się tak, że drogą prowadzącą do wyjścia szły niemal równo dwie kobiety...



Dziewczyna w ciemnobrunatnej spódnicy, mimo palącego słońca okryta jeszcze płaszczem nerwowo łypała na rudowłosą, która kroczyła przed nią. Poprawiła pakunek przygarbiając się jeszcze trochę, na wypadek, gdyby tamta chciała zagadać albo coś.. Ari tego dnia czuła się nieszczególnie, a jeszcze jej mentor wysłał ją po jakieś naiwne książeczki... Obiecał, że czegoś nauczy, a tu tylko przynieś to, upoluj tamto... Wzdrygnęła się gdy zimna stróżka potu stoczyła się po rozgrzanej skórze. I jeszcze ta ruda.. Tak bardzo przypominała jej kogoś, budziła dawno zagrzebane wspomnienia z dzieciństwa...

Yula - 2009-08-12 20:44:31

Rudzielec szedł mamrocząc coś pod nosem i tylko "na zdechłego wieloryba" mogło dotrzeć do uszu przypadkowego słuchacza, gdy kręcąc nosem z odrazą patrzyła na swój but unurzany w jakimś psim gównie. Pewnie pupilek nauczycielki dobrych manier zrąbał się tuż pod nosem odźwiernego, który nawet spadającej gwiazdy by nie zauważył, nawet gdyby rąbnęła tuz przed jego drzwiami, a co dopiero subtelnej kupki nieodrosłego pekińczyka. Ale w chodzie tej kobiety było coś czego nie można było zwalić na klejący się do podłogi but...szła na lekko rozstawionych nogach, co przy jej stroju, a mianowicie mocno dopasowanych spodniach i takiejże skórzanej kurtce, dawało wrażenie, że owe spodnie niechybnie ja tu i ówdzie obcierają, i tylko przytroczony do paska skórzany bat, zamykał usta co mniej powściągliwym. Tyle że spodnie miała bardzo wygodne. W sam raz takie, by nie bacząc na elegancję wspiąć się na reję i razem z całą załogą refować grota, gdy wichura o mało masztu nie złamała, chcąc tej kobiecie udowodnić, że na morzu tylko ona, znaczy wichura, może być rodzaju żeńskiego. Nic bardziej mylnego. Yula wrzaskiem, batem, ale przede wszystkim doświadczeniem wodziła całą męską załogę jak stado owieczek, a teraz przyszło jej na lądzie stanąć i choć ona już mentalnie nastawiona była na poruszanie się po płaskim, zdecydowanie nie chybotliwym podłożu, to ciało jeszcze w nawyku miało dążenie do zachowania równowagi na kołyszącym się pokładzie.
- O żeż ty kurduplu chędożony!- warknęła zdecydowanie głośniej na samo wspomnienie pekińczyka, ale to nie pekińczyk się jej prawie, że plecy wpakował, gdy zatrzymawszy sie nagle postanowiła o krawędź schodów but oczyścić. Przedziwnym zrządzeniem losu owe słowa trafiły prosto na idąca za nią kobietę, która nijak pekińczyka nie przypominała.
-Ups, przep...- zaczęła, ale dalsza cześć utknęła jej w gardle, gdy spojrzała kogo takim pięknym słowem obdarowała. Skądś się jej ta gęba znajoma wydawała. No trochę tak, jakby na swoje odbicie w lustrze patrzyła...tylko lustro nieco krzywe, bo tuszy jej dodało. I zachlapane...bo ona przecież żadnych pryszczy na twarzy nie miała.

Ari - 2009-08-12 21:50:03

Ari zdawała się skulić jeszcze bardziej. Oczy utkwiła w ziemi, zacisnęła mocniej pakunek przyciskając go do piersi. Mógłby ktoś pomyśleć - zalękniona duszka, zaraz będzie jęczeć pod nosem przeprosiny za coś czemu nie jest winna. Ale Yula wiedziała, że te białe od zaciskania palców kostki to nie strach. Że ten pąs wlewający się na twarz to nie zmieszanie. Za długo w swoim życiu nabijała się z tej cechy, by nie rozpoznawac jej objawów. "Stworzonko" nie ucieknie lecz...
- Sama patrz Ty wywłoko lśniąca jak psie jaja na wiosnę! - odwrzasnęła drżąc tak, jakby ciało zastanawiało się czy cisnąć w rozmówcę książkami czy też nie. - Twoimi włosami możnaby...
Urwała i ona gdy wzrok podniosła na twarz jakby swoje odbicie, tylko.. takie wychudzone, choć o cerze alabastrowej, nieskazitelnej.. takiej o jakiej zawsze marzyła. Ukuło w sercu, czerwień na twarzy zlała się z czerwienią krostek, tak, że nawet ładnie się to komponowało. Książki upadły na okurzoną drogę...

I tak to spotkały się wyzywając od chędożonych kurdupli i lśniących psich jaj. Nie mogąc uwierzyć w to zrządzenie losu dziewczęta tak różne od siebie, w których jednak krew tych samych rodziców płynęła podążyły do.. tawerny na granicy portu. Tam to rzut kamieniem do bramy wschodniej miasta i lasów to miasto otaczających, tam też jak dowiedziała się Yula mieszkała Ari ze swym mistrzem (dokładniej na poddaszu). A gdy zasiadły do stolika...


Pąs nie schodził. Nie miał chyba zamiaru opuszczac rozemocjonowanej twarzy dziewczyny.. ba! kobiety! Wszak była tą starszą siostrą. Opowiadała o tym jaki to zamęt był po odejści Yuli w szkole, jak Rada uznała, że wszystkie pieniądze przejdą na jej edukację i jaką szansę po śmierci rodziców otrzymała dzięki niej. Nie brakowało jednak goryczy jaką korsarka mogła wyczuć w niemal każdym słowie. Niemal 10 lat...
- Jutro pokażę Ci Twój nagrobek - Powiedziała w pewnym momencie Ari maczajac usta w kuflu piwa

Yula - 2009-08-12 22:06:43

Zakrztusiła się, opluła piwem siebie i pół metra dookoła, a oczy jej niemalże z orbit wyskoczyły, gdy się suchotniczym kaszlem zaniosła, w chwili gdy piwo miast do żołądka to o krtań zahaczyło.
-Nagrobek?- zapiała niczym rasowy kogut- Jaki u licha nagrobek? Co roku Ci na urodziny kartkę przysyłałam, a Ty mnie pochowałaś? Dla tych nędznych paru groszy zakopałaś mnie pod ziemią? No wiesz...- oburzenie jej nie miało granic. Stół zaczął drżeć poruszony rytmicznym uderzaniem buta o stołową nogę, ale w końcu Yula emocje opanowała, choć kufel na tym ucierpiał roztrzaskany o podłogę.
-Ups, miał pecha- z rozrzewnieniem popatrzyła na rozbite szkło lśniące na podłodze niczym tysiące kropel rosy.
-Na pohybel szkole. Nic dobrego z bzdur jakie tam do głowy wciskają przyjść nie może. Zycie, moja droga, życie to najlepsza szkoła!- upiła łyk piwa, choć łyk to stanowczo za mało na pół kufla, które jednym haustem wytrąbiła- Czegoś się tam nauczyła? Jak haftować serwetki? Robić na drutach skarpetki dla ukochanego...a właśnie..ukochanego- podejrzliwie łypnęła na nią wzrokiem- Ty? Z nauczycielem? Ładnie to tak...pani wzorowa uczennico?- słowem nie wspomniała o jego wadzie wzroku skoro tych pryszczy na twarzy zwykł nie zauważać, no ale żeby nauczyciel? Toż to jakiś stary dziadyga musi być, skoro Mistrzem go tytułuje. Stary, ale jary? Czy intelektem tak Ari omamił, że ta innych jego...ekhem...niedociągnięć nie widzi. Miała ta jej siostrzyczka słabość do nauki i jej przedstawicieli, ale żeby życie sobie marnować z jakimś molem książkowym?! Nie-wia-ry-go-dne!!!

Ari - 2009-08-12 22:23:17

Purpura przybrała odcień ciemnego burgunda.. Ale jednak nie. Roześmiała się serdecznie trzymając swój kufel jakby się bała, ze Yula i swój stłucze. Śmiała się radośnie, tak, ze nawet ludzie się w karczmie oglądali ze zdziwieniem. Znać - nieczęste widoki.
- Ach Yuluś Yuluś, żadnej kartki nie dostałam, jakbyś nie wiedziała, że takowe giną gdziekolwiek byłaś. Pięć lat czekałam na znak od Ciebie, aż w końcu rozsadek nakazał nagrobek postawić. Jeśli Cię to pocieszy rzeczy, które zostawiłaś w pokoju w większości udało mi się ocalić przed zakopaniem obok rodziców. Co się zaś tych moich relacji damsko - męskich... - tu pochyliła się by zakomunikować coś konspiracyjnym szeptem - nie wiesz, że wśród alchemików najlepiej stoi krew dziewicy?

Yula - 2009-08-12 22:47:49

-No, całkiem możliwe. Tylko wiesz...- nachyliła się i takim samym konspiracyjnym szeptem dodała- Taka trochę transakcja jednorazowa..wiecznie dziewicą nie da się być, zwłaszcza jak się z mężczyzną pod jednym dachem mieszka. Chyba, ze on..ten..no..ułomny jest- jedno piwo to stanowczo za mało, by Yule wpędzić w błogi nastrój, ale spotkanie po latach to co innego. Może żadna z jej kartek nie doszła, może nie widziały się dziesięć lat, ale więzów krwi to nie rozerwie i choćby największą jędzą pod słońcem się stała, choćby pryszcze pokryły ją całą od stóp do głów na podobieństwo ospowatych, choćby postanowiła za mąż za starego kuternogę wyjść...to zawsze będzie jej siostra.
-To jakie są twoje plany życiowe? Oprócz pozostanie wieczną dziewicą ku chwale alchemii?

Ari - 2009-08-12 22:57:11

- Ja śpię w stodole dla Twojej informacji, latam polować na przepiórki, wypożyczać książki i załatwiać inne pieprzone sprawunki za to by móc spojrzeć w gwiazdy przez te jego teleskopy co poumieszczał na dachu. Ta karczma to własność jego siostry. Żyje tu jak pączek w maśle, a jeszcze znalazł sobie darmową służbę. - Skrzywiła się. Wszystko mówiła bardzo cicho i bardzo szybko, lecz któż jak nie ona potrafiłby wlać w te wszystkie słowa tyle jadu..
- A wszystko przez jedną książkę ale.. - urwała jakby dopiero teraz usłyszała pytanie.
- Plany? - zamyśliła się wyraźnie kołysząc kufel z resztkami piwa jakby to był kielich kryształowy z najwytrawniejszym z win. - Cóż... Znaleźć jakąś przytulną jaskinię na szczycie góry niedaleko miasta, przystosować ją do przechowywania książek i... no.. patrzeć na niebo, by wyznaczyć sobie datę śmierci tego nędznego szczura..
Dziewczyna wyraźnie się rozmarzyła. Wpłynęło to na lekkie od czerwienienie twarzy a co za tym idzie i czerwone piegi powróciły do swej dawnej uprzykrzającej roli.
- A Ty? Pewnie pływac po kres swych dni.. arr arr arr! - zarzęziła tak jak w jej mniemaniu rzęzili starzy marynarze miast się śmiać jak ludzie.

Yula - 2009-08-13 08:23:13

Yula tylko z posępną miną rozwaliła się na krześle, niewiele sobie robiąc z braku manier jakim błyszczała niczym jedna z gwiazd, w które Ari wlepiała rozmarzone spojrzenie. Siedziała i patrzyła, patrzyła i siedziała, a wzrokiem mogłaby zabić każdego, który akurat by się napatoczył...a że była to mucha zwabiona zapachem, mimo czyszczenie, ciągle unoszącym się znad jej buta, to...stół zadrżał, kufle zadźwięczały smętna melodią, piwo się wzburzyło..mucha padła.
-Chcesz mi powiedzieć, że ten szur lądowy, dla którego stryczek na rei to łaska, bo pod kilem trzeba by to truchło przeciągnąć, chcesz powiedzieć, że ta łajza jedna Cię wykorzystuje?- oj zawrzało w Yuli. Jej rude włosy zdawały się płonąc gniewem, a błysk w oczach tez nic dobrego nie wróżył. Huknęła pięścią w stół, a dookoła zapadła głucha cisza.
-Gdzie ten chędożony astrolog? Mów, bo i tak zaraz jego gęba na nieboskłonie pośród jednej z konstelacji się pojawi! Piwaaaaaaaaa!- wrzasnęła do wtóru z drugim uderzeniem w stół i w głębokim poważaniu miała, czy to jego siostra czy inna przydupnica zaraz wylezie zza szynku, by jej zwrócić uwagę na nieprzystojne zachowanie.

Ari - 2009-08-13 09:39:18

- Aj tam. Wykorzystuje. - Mruknęła niechętnie siostra utkwiwszy wzrok w piwie. - Dzięki temu człowiekowi zmieniłam nieco podejście do swojego zycia i wyszłam spomiędzy książek. Fakt, że jest starym pijakiem i nierobem nie zmieni tej sytuacji, choć przyznam, ze miałabym ochotę na zaczerpnięcia... powietrza, i odpocznienia od tej całej sytuacji. - mówiła tak samo cicho jak poprzednio. Czerwień zeszła już z jej twarzy, skóra powróciła do kolorytu dawnej bladości. Myszka - taka sama na jaką wpadła Yula przy szkole.
- A Ty? - zapytała po chwili ciężkiego milczenia nieco weselszym tonem - Nic o sobie nie mówisz, choć z twego ubioru można wywnioskować wszystko.

Yula - 2009-08-13 10:22:46

-Kochana- Yula poderwała się z krzesła i mało brakowało, a wskoczyłaby na stół, by wytyczyć szlak wędrówki ku świeżemu powietrzu- nigdzie tyle powietrza nie znajdziesz co na pełnym morzu! Powiedz słowo a za tydzień odpływamy...no, za piec dni jak tych nierobów pogonie znad beczki rumu do naprawiania żagli i takielunku- puściła do niej oko co miało znaczyć, że co jak co ale poganianie nierobów wychodzi jej całkiem dobrze
-Dobrze Ci to zrobi...na cerę- zaśmiała się, ale całkiem serdecznie- Poza tym poznasz prawdziwych mężczyzn, a nie jakiegoś zafajdanego naukowca co patrząc na kobietę widzi ciąg cyferek- Yula gadała jeszcze jak najęta o urokach życia na morzu, słowem jednak nie wspominając o tym jak jej się życie poukładało. Trudno bowiem byłoby domniemywać, że życie kobiety rzuconej pośród wiecznie niezaspokojonych marynarzy, jest łatwe, a skoro wyszła z tego z niezauważanym uszczerbkiem na zdrowiu..no cóż, widocznie jakiś potężny protektor musiał się jej trafić. Tak więc o sobie milczała, no z wyjątkiem barwnych opisów walki z żywiołem i patrząc na jej zawziętość nie sposób było do siebie myśl dopuścić, że kłamie. Albo chociaż przesadza.
-To jak? Gotowa na wyprawę?

Ari - 2009-08-13 10:55:01

Ari wpierw patrzyła na siostrę z niekłamana fascynacja. Im dalej w morze i im więcej wody tym jednak bardziej.. się krzywiła. Gwiazdy na morzu sa niebywale piękne, lecz.. zero jakiegokolwiek doświadczenia z morskimi przygodami... z lasem, "ubita" ziemią jakoś sobie jeszcze radziła. wychowana w szkole miłującej roślinne zasoby ZIEMI.. Jej kotwica jednak ciężko zaległa na lądzie, mimo, że co dzień patrzyła z utęsknieniem na falujący horyzont. Teraz już jednak wiedziała za czym tęskniła...
- Yula.. - zaczęła cicho spoglądając załzawionymi oczyma (najpewniej od nadmiaru wrażeń wypływających z rozemocjonowanej opowieści siostrzyczki) - a może trochę wiesz.. poszukamy przygód najpierw na lądzie? sądząc po tym że chodzisz jak kaczka, pewnie dawno już nie zaznałaś płaszczyzn mniej kołyszacych..
Z lubością przyjęła od córki karczmarki kolejną porcję trunku. Coraz cieplej jej się robiło, coraz milej siedziało. A książki dla starego dziadygi czekały przy nodze stolika...

Elenail - 2009-08-13 23:07:31

Córka karczmarki podając kufle powiedziała:
- Ari, ciszej troszkę proszę... Wieczór się zbliża, a wraz z nim sama wiesz kto do karczmy ściąga. Nie ma co niepotrzebnie zwracać na siebie uwagę - zebrała z ziemi potłuczony kufel i odeszła spiesznie dalej pomagać. Jak ćmy do światła tak teraz ludzie po pracy zaczęli się schodzić do tawerny w poszukiwaniu trunków i rozrywki. Rybacy głownie, bo to dzielnica portowa, ale nie zabrakło także przedstawicieli innych zawodów. Jedną z popularniejszych profesji po zmroku jest rzezimieszek, więc nie mogło ich i tu zabraknąć. Naciągali, kantowali, zaczepiali - robili to co najlepiej umieli. Każdy zakamarek szynku był zajęty. W jednym siedziała parka szepcząca sobie coś czule do ucha i mająca rozbiegane dłonie, kolejny zajmowała postać w kapturze oparta o ścianę, następny kąt to stolik do gry w trzy karty - mało światła i szybkie ręce szulera, idealne warunki.Ostatni ciemny róg karczmy zajął bard, który raczej nie dla sławy ani zarobku a bardziej z nudów zaczął brzdąkać coś na swej lutni.  Do Was zaś podeszło dwóch mężczyzn, rybacy sądząc po zapachu. I nie wiadomo czy bujają się bardzo bo niedawno też zeszli na ląd czy dlatego, że już za dużo wypili.
- Znaczy... wieczór dobry..eee... może panienki zatańczą z nami..?...eee... albo napiją..? - spytał ten co jeszcze mógł mówić i wyciągnąwszy swoje łapska chwycił Ari próbując wyprowadzić ją na środek karczmy aby potańczyć.

Ari - 2009-08-14 11:40:59

Czerwień powoli wracała na twarz. Wizerunek i tak już zeszpecony problemami z cerą teraz dodatkowo "upiększyła" skrzywiona mina. Bardzo skrzywiona. Zesztywniała i jakby wrosła w siedzenie.
- Zostaw pan - wycedziła przez zęby - Bo przez przypadek moje kolano wyląduje w bardzo wrażliwym pana miejscu.
Nienawidziła takich sytuacji. Tych twarzy jeszcze nie kojarzyła, znaczy jakaś napływowa ludność, nowi klienci. Ale ona nie dziewka co to zabawia opijusów swoimi podrygami i wdziękami. Nie po to zakładała te workowate sukienki w kolorze błota, żeby jakiś cymbał brzęczący się do niej przystawiał.

Yula - 2009-08-14 16:47:27

-Słuchaj no ty beczko pełna rybich flaków- Yula odchyliła się na krześle. Coś niepokojąco skrzypnęło i zamarła na moment w oczekiwaniu czy krzesło nadjedzone przez korniki zaraz się pod nią nie rozpadnie. Na wszelki wypadek porzuciła pierwotną myśl co by sobie beztrosko po balansować na krzesełku, bo to nie cyrk, by klauna z siebie robić jak gruchnie rzycią na podłogę. -Panienki to Ty możesz sobie mówić do tych w rogu co ściany podpierają...- z wielkim zainteresowaniem przyglądała się swoim paznokciom, przez chwilę nawet głowy nie unosząc by spojrzeć czy jej słowa wywierają jakiś efekt. Na statku jej słowo było święte i nie miała zamiaru dyskutować z pierwszym lepszym poławiaczem śledzi, który fregaty od brygu nie odróżnia.
-Tu siedzą panie, damy, bo jak nie damy- jej głos przybierał na sile, zwłaszcza, ze porzuciła przyglądanie się skórkom i spojrzała na dwóch amatorów tanecznych wywijasów-..to damy tak w ryja, że  bajdewindem polecisz w stronę Wysp Miłosierdzia. Jak na nie trafisz.- zastukały paznokcie o blat stołu i każde marynarskie ucho od razu wychwyciło melodię "piętnastu chłopa na Umrzyka Skrzyni", a powszechnie wiadomo, że z piętnastu ostał się ino jeden.

Elenail - 2009-08-15 20:41:22

Opijus zatrzymał się lecz uścisku nie zwolnił. Oczy dotąd rozbiegane skupiły się na Ari, a twarz od piwa rozgrzana stężała w jednej chwili.
- Do dawania przejdą Panie później... - rzekł chłodniejszym tonem niż poprzednio - teraz chcemy tylko rozgrzać nogi na parkiecie. Tymczasem drugi rybak postąpił krok ku Yuli wyciągając do Niej niedomyte łapska. Nikt w karczmie nie zareagował na Waszą utarczkę słowną.
Na sali poczęło się robić gwarno. Ludzie rozmawiali ze sobą przekrzykując jedni drugich. Nawet znudzony bard ożywił się nieco i teraz już grał coś bardziej skocznego. Do karczmy co chwila ktoś wchodził i kogoś wynosili. Postać w kącie wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Spod kaptura widać było do połowy mlecznobiałe lico, ponad ramionami płaszczem okryte łukowate przedmioty i kosa przez plecy przewieszona.
- Uderzysz mnie kolanem, tak? Lecieć będę bajdewindem, co? może i będę ale o miłosierdzie
nie ja będę błagał...
- wychrypiał i ścisnął Ari mocniej.

Ari - 2009-08-15 22:55:10

Dziewczyna nie odrywała od niego wzroku. Nagle jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- ANTOŚ! - Zawołała wciąż się uśmiechając. Była do jasnej cholery domownikiem, fakt, że mieszkała w stajni tego nie zmieniał. Była domownikiem i mogła liczyć na pomoc barczystego syna karczmarzowej, który był wykidajłą i bardzo grzecznie pilnował, aby w karczmie żadnej burdy nie było. Myślał nieco wolno, ale zawsze jak Ari ktoś dokuczał to przychodził i tłumaczył (najczęściej złapaniem za chachły i wyrzuceniem za drzwi) czego nie wolno robić. a nie wolno było Ari dokuczać, bo potem Ari była bardzo nieprzyjemna. Jeśli Antoś nie usłyszy, choć zawsze słyszał - to wtedy zawoła się tego barda, żeby zabrał passodoble. Nie po to spędzała godziny na nauce tańca, by tańczyć z takim moczymordą, o nie.
- ANTOŚ KOCHANY!? - zawołała raz jeszcze wykrecając się na tyle by go ujrzeć czy przy drzwiach czy już idzie czy jeszcze jej nie usłyszał.

Yula - 2009-08-16 21:34:16

Ale Yula Antosia nie znała. Ba, nie znała Frącka i Józika, ani nikogo, kto mógłby jej przyjść z pomocą, a nieumyte łapska rybaka jak nic tylko szczyny i rzygowiny namyśl jej przywodziły. Wzdrygnęła się na samą myśl, że tymi łapami zaraz jej kibic obejmie, a co za tym idzie ani chybił równie rybi oddech jej twarz zaraz może owionąć.
-Łapy przy sobie- warknęła tylko podnosząc się z krzesła i robiąc krok w tył. Ktoś mógłby pomyśleć, ze wycofuje się niepewna siły swoich słów. Ktoś mógłby pomyśleć, że tym krokiem w tył zaprasza go by podszedł, tylko z kobieca kokieterią drocząc się z przyszłym amantem. Ale ten komu przez głowę ślad takiej myśli by przemknął z pewnością uciekinierem z zakładu dla obłąkanych był, bo jeśli ten jeszcze jeden krok w jej stronę uczyni to ani chybi, a pozna smak jej butów. I akurat w tej chwili miała nadzieję, ze jej zabiegi mające na celu pozbycie się psiego gówna z podeszwy, nie były zbyt dokładne. Yula tylko zerknęła czy stół ma cztery w miarę równe nogi, czy jakowaś dziura w podłodze  przypadkiem na drodze jej nie stanie i tak jak zwykle, by skrócić sobie podróż przez pokład, miała w zwyczaju z wanty na wantę niczym małpiszon midszypmena skakać, tak teraz zamierzała oparłszy się obiema rękami o stół wycelować i trafić z buta prosto w tę wykrzywioną tanim rumem gębę. Jeśli zrobi choć jeden krok w jej stronę.

Elenail - 2009-08-17 12:58:20

Antoś usłyszał i podniósł się aby podejść do rybaka i "grzecznie" wyprosić go z lokalu wraz z jego kolegą. Podwijał już nawet rękawy, gdy na drodze stanął mu ów zakapturzony osobnik.
- Nie uważasz Antoni, że powinni to rozstrzygnąć między sobą? W końcu są dorośli, a to te Panienki zachowywały się prowokacyjnie - rzekł tubalnym głosem nadal nie zwalniając drogi. Dwaj amatorzy tańców zatrzymali się i czekali na dalszy rozwój tej sytuacji. Antosia nie było co denerwować, ale pierwszy raz ktoś stanął po ich stronie i może tym razem nie wyrzucą ich z karczmy. Ich nadzieje jednak malały wraz z wycelowaniem ręki Antosia w przybysza, lecz potem poszybowały w górę gdy tenże przybysz uniknął ciosu Antka i swoją odzianą w stalową rękawice pięścią powalił go tak, że z twarzą w kształcie ubitego kotleta Antoś wylądował na ziemi. Z sali dało się tylko usłyszeć głośne: BURDAAAA!!!! i każdy chwyciwszy co miał najbliższego pod ręką ruszył do bijatyki. Dwaj rybacy też postanowili skorzystać z okazji i jeden wznowił swą wędrówkę do Yuli, a drugi trzymający Ari począł kierować się z Nią w stronę wyjścia.

Ari - 2009-08-17 14:09:08

Ari nie miała zamiaru iść z tym śmierdzącym śledziem gdziekolwiek. Zamieszanie.. co to da? Czuła, że jego uchwyt jest dość mocny, lecz może... Plan był prosty - przywali mu z kopa w brzuch, krocze czy co tam jej się pod nogę nawinie - nie powinna mieć problemu z tym, mięśnie nóg były silne i w pełni je kontrolowała //tancerz+//. Wystarczy, żeby poluzował zacisk wyrwie się i sięgnie po oba sztylety ukryte pod spódnicą. A wtedy nie będzie czekać. Rzuci się by zostawić kilka pamiątek na tej obrzydliwej facjacie. Niech potem się przechwala, że zbirów było 10 - to ją nic nie obchodziło. Rzuci się nie by zabić, ale nadciąć nalaną skórę //natarcie// niczym żądełka pszczół //pszczelarz//

Yula - 2009-08-17 15:34:44

-Tuś mi bratku- Yula mruknęła pod nosem zerkając na zakapturzonego. Ładnie to tak się wtrącać, gdy nie proszą..w rudzielcu zawrzało, ale nie chaotycznym przepływem emocji, choć rozdrażnienie sytuacja już zaczynało ja piec za lewym uchem, ale po raz pierwszy odkąd jej stopa stanęła na lądzie, poczuła zew natury każący stanąć oko w oko ze sztormem i nie chowając się za kobiece słabości pokazać swej załodze, że nie tylko wyrobnikami na tej łajbie są, że jak trzeba to bosman oprócz chłosty coś innego może im zaofiarować. Zakapturzony budził w niej odrazę z jaka patrzy się na tchórza skamlącego o litość. Grzech nawet butem tknąć. Zmrużyła oczy i w tej chwili kaptur wypełnił jej całe pole widzenia...tylko tego jej było trzeba. Orientacji. I choć nie musiała tego robić, choć wystarczyło skupić się i pomyśleć, to jednak to zrobiła. Nagle pstryknęła palcami. tak dla zabawy, ot zwykła chętka by sobie palcami pstryknąć. I niech tak inni myślą. //czar- ognik//. A potem oparłszy się rękami o uprzednio oglądnięty z każdej strony stół, lekko odbiła się od podłogi i już tylko jedno chciała usłyszeć i  poczuć...chrzęst kości i złamany nos pod swoim butem.

Elenail - 2009-08-17 16:26:57

Trzymający Ari rybak nagle zrobił zeza i ją puścił. Zapewne Jej noga, która przywitała się na chwile z jego kroczem to sprawiła. Dziewczyna jak ją tylko puścił odskoczyła od przeciwnika, dobyła Swych sztyletów i gotowa do akcji stanęła przed drabem.
Yula zaś rzuciła czar na zakapturzonego osobnika. Wszystko się stało tak jak zawsze gdy rzucała ten czar i na pewno zadziałał. Lecz ów postać zaczęła tylko torować sobie drogę do wyjścia. Nie było to trudne, gdyż niewielu się na niego rzucało po tym co zrobił z Antkiem, a Ten co próbował był tylko odpychany. Yula zaś przepięknym kopniakiem uśpiła na jakiś czas Swojego dotychczasowego amanta.
Burda ze środka sali opanowała już jej obrzeża i powoli zaczynała wchodzić na bar i zaplecze. Łamano krzesła, tłuczono kufle i antałki. Jedni przekrzykiwali drugich. Dało się słyszeć ryk z wściekłości i płacz z bólu. Miejsce to stało się jednym wielkim słownikiem przekleństw, których wprawdzie nie tłumaczono ale na pewno prawie wszystkie wymieniono.

Ari - 2009-08-17 17:48:04

Zgrzytnęła zębami
- Nie pozwól uciec gnojkowi! - wrzasnęła do siostry nie spuszczając oka z rybaka. Nie sądziła, że do tego dojdzie. Antek zazwyczaj podchodził grzecznie wypraszał natarczywych jegomościów i nic a nic się nie działo. Burda.. od wieków jej nie było, bo słuszna postawa wykidajły wszystkich odwodziła od tego. Antek umierał... Tego była pewna. Może nawet nie żył. Dlaczego? Bo jakiś kretyn postanowił dać nauczkę "prowokującym panienkom". Też mi coś.
Oceniła szybko sytuację. Z bólem między nogami nikłe szanse, że będzie miał przynajmniej przez chwile dość sił aby ją gonić, lub chociażby atakować. W normalnej sytuacji pobiegłaby pewnie pomóc Antkowi. Jednak czerwona mgła przysłoniła jej pole widzenia. Ten zakapturzony nic sobie nie robił! Po prostu wychodził!

Spróbowała popędzić w jego kierunku. Nie myślała o konsekwencjach - dogoni go i skoczy mu na plecy //natarcie//. A jeśli drab będzie przeszkadzał zajedzie go sztyletem, wywinie się //tancerz+// i i tak dogoni tego zarozumialca w czerni.

Yula - 2009-08-17 20:52:39

Jeden nos złamany...i dobrze. Ktoś następny?- pomyślała, a pytanie rozesłała wraz z zawziętym spojrzeniem dookoła. Ari nie musiała jej wołać. Coś, może więzy krwi, może podświadomość, może zwykła babska ciekawość, kazały jej podążać wzrokiem za tym chędożonym Robin Hoodem nawet w momencie, gdy jęk rybaka przypieczętował egzekucję na jego nochalu. Yula zwinnie wskoczyła na stół, głowy sobie nie zaprzątając przedzieraniem się przez rozochocony bijatyką tłum. Jeden, drugi wymierzony kopniak, gdy tylko jakiś łeb stanął  jej na drodze i skacząc po stołach ze zwinnością małpy zamierzała dopaść zakapturzonego jegomościa zanim opuści ten szlachetny przybytek. Tylko po drodze sięgnęła do paska i gdy tylko poczuła w ręce znajomy kształt rękojeści bicza wrzasnęła jak opętana.
-Ster prawo na burt! Szykować się do abordażu!!!- Co jak co, ale taki krzyk nie powinien ujść uwadze marynarskiej braci i tylko patrzeć jak znieruchomieją pod wpływem tak donośnie wywrzeszczanej komendy. Ktoś tu musi przejąc stery, czemu nie ona? //aktor//Nawet szczury zajęte obgryzaniem resztek z baraniego udźca w piwnicy powinny jak nic rzucić się ku  wyjściu.

Elenail - 2009-08-18 17:16:41

Postać w kapturze dostała się do drzwi i zatrzymawszy się w nich odwróciła aby spojrzeć na sale. Osobnik opuścił już pomieszczenie karczmy, stał tylko w świetle drzwi i czekał na dalszy rozwój sytuacji. Amant Ari ani drgnął gdy zobaczył w Jej rękach sztylety. Przepuścił Ją bez problemów dzięki czemu mogła biec dalej aby pomścić Antka. Yula natomiast nie wybrała drogi po podłodze ale po stołach. Skakała po nich, a ludziska widząc co wyczynia sami schodzili Jej z drogi. W końcu zatrzymała się i z batem w ręce jak opętana wykrzyczała słowa, po których bijatyki ustały. Marynarską bracią w większości okazali się rybacy, którzy "fregaty od brygu nie odróżniają". Spojrzeli po sobie, następnie na Yule, która stojąc z batem na stole wyglądała dla nich imponująco. Potem każdy zwrócił uwagę na przebiegającą przez sale Ari, trzymającą w rękach sztylety. A na samym końcu każdy spojrzał w drzwi, za którymi postać w już rozpiętym i rozwianym płaszczu wzniosła się w górę.

Ari - 2009-08-18 21:13:03

- MAĆ JEBANA - warknęła Ari biegnąc najszybciej jak tylko mogła. Była wściekła. Wściekła na tego co to tak sobie leci, wściekła na włosy które lepiły jej się do twarzy, wściekła na sukienkę, bo polowała zazwyczaj w spodniach, a nade wszystko wściekła na siebie jak wraz z oderwaniem stóp zakapturzonego od ziemi zalała ją fala.. nieznośnego podniecenia. Starała się chociaż jego nogi uczepić jeśli zdąży. I starała się nie myśleć, czy jak go dopadnie to zacznie się zastanawiać czy go zabić, czy wnikliwie zbadać. Anioły.. Czytała o tych ścierwach rumieniąc się obficie, czy możliwe, żeby ten skurwiel był jednym z nich. Pewnie to tylko linka na której dzięki jakimś mechanizmom wznosi się u góry lecz... romantyczna dusza, która większość czasu spędziła samotnie albo w lesie albo nad książkami (z przewagą tego drugiego) nakazywała wierzyć.. Czy to możliwe..?

Yula - 2009-08-23 21:44:41

Już miała się odwołać do ich poczucia sprawiedliwości, do poczucia przynależności do morskiej rodziny, do wspólnej wściekłości na kogoś, kto członka tejże rodziny sponiewierał i z rozkwaszoną gębą pozostawił bez ducha na podłodze, gdy nagle ujrzała...ducha? Unosi się w powietrze? Czy ją oczy nie mylą czy piwo chrzczone jakimś specyfikiem umysł mącący dostała? Stała wpatrzona w to niebywałe zjawisko i nagle dotarło do niej, że Ci wszyscy poławiacze śledzi nadal czekają na jej słowo. Może tu kiedyś wróci, a może nie. Może kiedyś będzie potrzebowała pomocy rybaka, a może nie. Może...może oni wiedzą więcej.
-Kolejka dla wszystkich!- grzmotnęła niczym grom z jasnego nieba na zapatrzone w uciekiniera z rozdziawionymi gębami towarzystwo- A ten którymi się dowie co to za cudak i beczkę rumu zarobi. Tylko żadnych przekrętów- strzeliła z bicza nad głowami gawiedzi i zeskoczywszy ze stołu, już najzupełniej po ludzku, po podłodze podeszła do Ari.
-No pani astrolog...na której gwieździe mamy łapserdaka szukać?- bo, że szukać to było dla niej oczywiste i to nie dlatego, ze jakiś Antoś dogorywał na podłodze. Nie on jeden, nie pierwszy i nie ostatni, ale czegoś takiego się po prostu nie zostawia. Nie i już!!!

Elenail - 2009-08-25 22:18:32

Gawiedź zachęcona kolejką ryknęła głośno, a gdy usłyszeli o rumie to już w ogóle oszaleli. Zaczęli przekrzykiwać jeden drugiego kląc się na swe życie, rodziny, matki i co jeszcze tylko było dla nich święte, że wiedzą co to za cudak, gdzie mieszka i co robi. Pewne były dwie rzeczy: pierwsza to ta, że nikt kolejki nie przepuści, a druga, że jak jeden mąż łżą byle tylko rum dostać.
W karczmie po rozniesieniu kufli ucichło. Każdy zajął się swoim napitkiem. Nikt nie ośmielił się podejść do Waszego stolika. Bard znów zaczął grać, lecz tym razem nikomu nie zebrało się na tańce. Antka wyprowadzono i opatrzono. Po wypiciu kolejki towarzystwo zaczęło się wykruszać zostawiając karczmarza samego z całym bałaganem.

Ari - 2009-08-26 09:59:46

Zatrzęsła się ze złości. Alkohol bynajmniej nie ujarzmił rozochoconej wyobraźni i agresji. Niestety miała świadomość swoich braków i niedostatków. Jeśli jednym uderzeniem zwalił Antosia z nóg nie miałaby z nim szans w bezpośrednim starciu. Pewnie nie miałaby szans w ogóle, gdyby on zechciał zaatakować. Przez resztę wieczoru łypała nerwowo na ludzi nie odzywając się już prawie. Myślała ciężko. W końcu gdy nieco mniej osób pozostało szepnęła do siostry tak by ta usłyszała:
- Zatem siostrzyczko czas powoli zbierać sie do mojego.. królestwa. Wybacz, nie będę Ci dziś pokazywać gwiazd, ale musimy postanowić.. - tu czknęła choć ani o jotę nie zmieniła wzroku zawodowego zakapiora jaki trwał przez tyle czasu na jej twarzy - ..gdzie wyruszamy i po co. to jakieś.. -znów czknęła - priorytety jak mniemam

Yula - 2009-08-28 18:40:45

-Priorytety?- zapytała odrywając w końcu wzrok od nieba i z uśmiechem patrząc na siostrę- Kochana...tylko jeden. Ma się dziać! Bo inaczej zdechniemy w tej zapadłej dziurze nie wiedząc co to życie- objęła Ari ramieniem i pociągnęła na dwór. Rachunek ureguluje jutro. Albo pojutrze. Albo za tydzień. Kiedyś na pewno.

www.kanciastowe.pun.pl www.administracja-usm.pun.pl www.darksoldiergry.pun.pl www.golebiegoluchow.pun.pl www.sea-world.pun.pl